W ujęciach Lecha Baczyńskiego – wernisaż wystawy
„Rozśpiewana Biblioteka”, Lech Baczyński, Nasi Artyści, wspaniała Publiczność… pełnia szczęścia. Dziękujemy!
Rozśpiewana Biblioteka
Kolory tanga”, „Noc Amerykańska”, „Ach, te cygańskie tabory”, „Co wy wiecie o kobiecie”, „Viva Italia”, „Cztery Damy”, „Piosenki Pani D.”, „ABBA – the Best of”, „Muzyczna podróż do świata bajki”, „Baby, ach te baby”, „Spotkania trzeciego stopnia z Marzeną Kipiel-Sztuką”, „Rachem”, „Ja to mam szczęście”, „Tyle słońca”, „Cudowny zapach kobiety” – jednym słowem „Rozśpiewana Biblioteka”.
A przecież to tylko namiastka wydarzeń przygotowywanych przez nasze placówki. Brak większej powierzchni wystawowej, wymusił ograniczenie prezentacji do ostatnich niepełnych trzech lat. Współpracujemy ze wspaniałymi artystami. Mamy, a to najważniejsze, wspaniałą zgierską publiczność, dzięki której atmosfera podczas wydarzeń jest tak cudowna. Mamy także Tego, który te wydarzenia dokumentuje. Lech Baczyński i Jego fotograficzna pasja jest chyba wszystkim dobrze znana, choć wystawa w czytelni Biblioteki Głównej jest dopiero drugą w jego dorobku artystycznym. Przed Biblioteką swoje prace, a były to zdjęcia wykonane 50 lat temu, prezentował tylko w Muzeum Miasta Zgierza.
Mgr inż. chemik środków spożywczych, absolwent Politechniki Łódzkiej. Starosta I i II roku podczas studiów.
Posiadacz tytułu czeladnika w rzemiośle fotografowanie Izby Rzemieślniczej w Łodzi.
Współpracownik redakcji czasopisma „Świat Kaktusów”.
Opiekun zbiorów przeźroczy w Polskim Towarzystwie Miłośników Kaktusów.
Ale także, a może przede wszystkim: były Przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w Zakładach przemysłu Barwników „Boruta” w Zgierzu, Delegat na I Krajowy Zjazd NSZZ „Solidarność” w Gdańsku w roku 1981, V- ce przewodniczący Krajowej Komisji Koordynacyjnej Chemików NSZZ „Solidarność” – 1981.
Obok fotografowania interesuje Go turystyka górska oraz … testowanie programów komputerowych.
Aparat marki „Druh” otrzymał w prezencie na I komunię świętą i właśnie ten prezent sprawił, że porwała go fotografia.
Gdy miał lat 15, za pieniądze ze sprzedaży zebranej makulatury i butelek, kupił pierwszy małoobrazkowy aparat fotograficzny. Zaraz po tym zbudował ciemnię, a ze sklejki wykonał powiększalnik. I tak powstało jego laboratorium fotograficzne. Chętnie uczestniczył w zajęciach z fotografii, które w Domu Kultury, mieszczącym się wówczas przy ul. Świerczewskiego (obecnie 3 Maja) prowadził Pan Janaszek. Z aparatem fotograficznym nie rozstawał się także jako dorosły. Jako działacz „Solidarności” nie miał łatwego życia. Zmuszony do odejścia z pracy, z wilczym biletem, trudno mu było podjąć zatrudnienie. Więc… zatrudnił się w prywatnym zakładzie fotograficznym jako uczeń, a tak naprawdę zaczął wprowadzać obróbkę barwną fotografii, która wtedy była w powijakach. Zdał egzamin czeladniczy i szczyci się tytułem czeladnika w rzemiośle fotografowania. Niestety ze względu na problemy zdrowotne związane z odczynnikami chemicznymi wykorzystywanymi do wywoływania zdjęć, na jakiś czas musiał zrezygnować ze swojej pasji. Wykonywał różne zawody, ale najdłużej zajmował się stolarstwem, jest pewien, że zbudował ponad 1.000 szaf.
Ale, jak tylko pojawiła się fotografia cyfrowa, wrócił do swojej miłości. Od 2 lat jest emerytem, czasu wolego nie ma, bo cały czas zajmuje mu fotografowanie.
Podczas wernisażu własnych prac, też zamienił się w fotografa. Wystawę oglądać można do 15 sierpnia b. r. Serdecznie zapraszamy!